Takie tam przygody z elektroniką...
Takie tam przygody z elektroniką...

Niedawno zakupiłem sobie piwo. A co – stać mnie po wypłacie, to sobie kupię. Padło na Porter Warmiński, o taki: Po zakupach, jak to po zakupach – wypakowałem wszystko i zostawiłem piwo na stole w kuchni, żeby się trochę ogrzało, bo stało w sklepie w lodówce i było bardzo schłodzone. Po 30 minutach wziąłem pierwszą z brzegu szklankę, akurat wypadło, że do Weizena – tak, wiem – mam już na pieńku u purystów, bo piję porter w niewłaściwej szklance. Sam z 5 lat temu uwarzyłem dwie warki (pilsa i stouta), więc jakieś tam......

Czytaj dalej